Mistrzostwa Polski czyli pretekst.
Dobrze jest spotkać się w gronie ludzi podzielających tę samą pasję. Oprócz sportowej rywalizacji jest to doskonała okazja powspominać stare, dobre czasy, spotkać znajomych z całego świata, czy wymienić poglądy na temat rozwoju dyscypliny (tu zawsze toczą się gorące dyskusje do rana).

Pływanie zimowe, lodowe czy jak kto woli pływanie w zimnej wodzie (poniżej 5st C) jest stosunkowo młodą dyscypliną sportu – przynajmniej w Polsce. Jak grzyby po deszczu, czy raczej jak zaspy podczas śnieżycy (starsze roczniki wiedzą co mam na myśli;) powstają nowe ośrodki pływania lodowego w Polsce. Ośrodki takie koncentrują się wokół liderów: często byłych zawodników„basenowych”, przeważnie aktywnych mastersów, open water’owców, lub fascynatów pływania poza utartym schematem basenowego toru pływackiego.
Wypada tu wymienić Leszka Naziemca, Łukasza Tkacza, Marka Grzywę (Katowice), Piotra Biankowskiego (Rumia/Gdynia), Bogusława Ogrodnika, Marka Rotera, Krzysztofa Gajewskiego (Wrocław), Remigiusza Gołębiowskiego, Michała Perla (Warszawa i okolice), Rafała Domeradzkiego (Inowrocław), Krzysztofa Kubiaka (Poznań), Macieja Mazeranta (Łódź), Adama Dmuchowskiego (Starogard Gdański) oraz Piotra Konopackiego (Olsztyn), który został aktualnym Mistrzem Polski na 1 km.
D
o tego niesamowite dziewczyny: Kinga Korin (Katowice), Hania Bakuniak (Bydgoszcz), Ola Bednarek (Łódź), Ania Suszyńska (Gdynia), Tatiana Korona (Warszawa), Aldona Skowrońska (Kraków) i dłuuuga lista dobrych duszków – może nie lodowych pływaków, ale cała rzesza cudownych ludzi wspierających i często bezinteresownie pomagających na szlaku, bez których nie dało by się całego tego galimatiasu ogarnąć…

Wybaczcie, jeśli kogoś pominąłem, mam także nadzieję, że ta lista z czasem będzie się wydłużać.


Można powiedzieć, że Ice Swimming uprawiają ludzie na całym świecie, na wszystkich kontynentach, a ilość reprezentowanych nacji oscyluje wokół 25-30, w tym tak wydawało by się egzotyczne i „niezimowe” z perspektywy europejczyka jak Indie, Australia czy RPA. To znacznie więcej niż w wielu aktualnych zimowych dyscyplinach olimpijskich. Tu ciekawostka – Ice Swimming ma ambicje stać się dyscypliną olimpijską – w 2022 podczas najbliższych Igrzysk odbędzie się oficjalna prezentacja.

W zasadzie można powiedzieć że lodowe pływanie jest w trakcie dynamicznego rozwoju i to na wczesnym etapie, gdzie dosłownie czasami z miesiąca na miesiąc definiują się i zmieniają reguły. 

Na tym etapie, wydaje się stąpamy po bardzo cienkim lodzie, gdzie bardzo łatwo przejść od sportu, wyzwania, wyczynu do… karykatury. Do czerwoności toczone są dyskusje o sens pływania 25m /50m czy nawet 100m różnymi stylami na imprezach rangi mistrzowskiej, jeśli chodzi zaś o górną granicę – także zostaje ona przesuwana w zależności od koniunktury, potrzeb i planów organizacji. Organizacji, ponieważ na dzień dzisiejszy widać ewidentnie 2 szkoły – jedna, wywodząca się wprost od morsowania mająca więcej wspólnego z dobrą zabawą i rekreacją (International Winter Swimming Association – IWSA) i krótkimi dystansami, druga (International Ice Swiming Assosiation – IISA) wywodząca się z wyczynu i eventu, przekraczania barier, wytrzymałości ludzkiego organizmu, mająca więcej wspólnego ze sportem i rywalizacją.
Dzisiaj, podczas konkurencyjnych imprez ewidentnie widać walkę o prymat i tzw. rząd dusz.
IWSA rozpoczynała swoją narrację od morsów i morsowania (długo mówiono o Mistrzostwach Świata w Morsowaniu), promowała krótkie dystanse 25-100m, najdłuższy challenge to 450m z opowieściami o tym, że pływanie powyżej 450 m zakończyć się może odmrożeniami, paraliżem, upośledzeniem układu nerwowego itp. I że może być śmiertelnie niebezpieczne! I to jeszcze rok/ dwa temu. Dzisiaj na zawodach IWSA można zawalczyć o tytuł Mistrza Świata nawet na dystansie 1KM.
IISA natomiast stała na stanowisku, że koronnym dystansem i różnicą robiącą jakość pomiędzy pływaniem na pływalni a pływaniem lodowym jest rywalizacja na dystansie 1km, przy okazji promując challenge na dystansie jeszcze dłuższym, bo aż 1 Milę lądową (ok. 1609 metrów) – challenge, traktowany jako osobiste wyzwanie, bez bezpośredniej rywalizacji na zawodach – organizowany indywidualnie, acz z konkretnymi wytycznymi dającymi później prawo wpisania na listę Ice Mile Members. IISA wypracowała także system metodycznego dochodzenia do koronnego „tysiąca” poprzez zaliczanie w poszczególnych sezonach coraz większych dystansów – od 100, 250, 500 po 750 metrów aby wymusić na uczestnikach kilkusezonową adaptację oraz tym samym ograniczyć do minimum ewentualne ryzyko. Do dzisiaj, aby skutecznie zgłosić się do udziału w zawodach na 1 km należy udowodnić, że w poprzednim roku kalendarzowym zaliczyło się minimum 750m zgodnie z procedurą (czyli podczas zawodów i przy temperaturze wody poniżej 5 st C). Jak dotąd minimalnym „intro-dystansem” bez nadawania tytułów mistrzowskich mającym na celu zachęcanie do uprawiania dyscypliny i w perspektywie pokonania w przyszłości 1km jest 100m. Także 250m, 500m czy 750m jest drogą do możliwości ścigania się na koronnym dystansie 1km a wygrana na tych dystansach nie wiąże się ze zdobyciem tytułu Mistrza Polski, Europy czy Świata.


Dlaczego ta druga opcja jest bliższa memu sercu?

Rywalizacja na dystansie 25m wydaje się mocno kontrowersyjna. 25m to dystans jaki trzeba zaliczyć przy zdobywaniu Odznaki „Już pływam” przez… dzieci. W pływaniu „basenowym” nie pływa się krótszych dystansów niż 50 m. Mnożenie bytów, ryzyko posądzenia o „produkcję” na masową skalę medalistów Mistrzostw Świata, Europy czy Polski i to dodatkowo jeszcze w podziale na grupy wiekowe powoduje, że właściwie nie wejść na przysłowiowe pudło staje się prawdziwym wyzwaniem. (Wybaczcie, jeśli ktoś poczuł się urażony. Nie umniejszam Twoim umiejętnościom pływackim). Pokazują to, jak w soczewce, tegoroczne Mistrzostwa Świata w Słoweńskim Bled – z jednej strony pięknie zorganizowana impreza, z drugiej ocierająca się o kicz i śmieszność… a ilość medali, które można było zdobyć przyprawia o zawrót głowy. Ostrzegam przyjacielsko – bardzo łatwo przekroczyć granicę dobrego smaku i z poważnego, mega trudnego wyzwania… narazić się, powtarzam, na śmieszność czy karykaturę.
Rozumiem tęsknoty do powtórzenia wyczynu Michela Phelpsa z Aten czy Pekinu, ale… niech każdy sam sobie odpowie, czy widzi różnicę…

Czy możliwe jest znalezienie złotego środka? Jeśli tak, to gdzie go szukać?
Prawdopodobnie rozczaruję tu wielu czytelników – nie mam gotowej recepty.
Wątpliwości jest wiele – chociażby same różnice pomiędzy zawodami na wodach otwartych, gdzie płynie się w grupie, nawiguje na boje i jest rywalizacja bezpośrednia a zawodami na basenach (z zimną wodą) z pływaniem wzdłuż lin torowych i odbiciem nawrotowym.

Komu przyznawać medale? Czy robić grupy wiekowe czy nie?
O ile przy klasyfikacji Open nie mam wątpliwości, to już robienie Age Groups (AG) rodzi takowe. Na pewno na Igrzyskach nie może być AG. To oczywiste. Pytanie czy w przyszłości nie warto zawalczyć o Age Groups Olympic, skoro jest Para Olympic? To osobny temat, na osobną dyskusję, do której, obiecuję w przyszłości wrócę.
Według mnie na poziomie nawet Mistrzostw Świata warto robić kategorie AG (wzorem np. ITU – International Triathlon Union czy ETU – Europenian Triathlon Union) więc i Mistrzostwa Europy czy krajowe powinny mieć AG. Dlaczego? Ponieważ ogromny ruch AG rozwija i nakręca dyscyplinę. Przyciąga ludzi, mobilizuje sponsorów, daje zdecydowanie większe możliwości biznesowe itd.

Organizować Otwarte Mistrzostwa Kraju, czy Mistrzostwa Kraju?
Według mnie jednocześniejednodrugie. Jest wyraźna potrzeba, na zbieranie doświadczeń na imprezach międzynarodowych, ale jest także wyraźna potrzeba rywalizacji o prymat krajowy.
Biorąc od wielu lat, z powodzeniem, czynny udział w zawodach na poziomie kraju, kontynentu, świata i to w kilku dyscyplinach (Open Water, Aquathlon, Ice Swimming) przychodzi mi do głowy takie rozwiązanie: ścigajmy się na koronnym 1km. Naprawdę nie widzę sensu w „klepaniu 25-tek”.(sorry)
Róbmy Mistrzostwa krajowe Otwarte z klasyfikacją OPEN. Wtedy, bez względu na wiek i narodowość wygrywają 3 pierwsze miejsca kobiet/mężczyzn i tyle. Równocześnie na tych samych zawodach, ten sam start tworzy klasyfikację Grup Wiekowych (AG) z wyłanianiem 3 miejsc w kategorii AG MP i oczywiście płci.
Dlaczego uważam, że mimo wszystko warto robić klasyfikację narodową? Ponieważ mam wewnętrzne przekonanie, że jadąc na Mistrzostwa Polski wyłaniamy Mistrzów Polski z… Polaków. Uważam także, że perspektywa walki o tytuł w grupach wiekowych nakręci koniunkturę dyscyplinie a perspektywa walki o podium zachęci do morderczego treningu oraz przyjazdu na imprezę organizowaną na drugim końcu Polski.
Jeśli podczas Mistrzostw Polski można zrobić klasyfikację Pucharu Czech (standardowa sytuacja w Katowicach), to komu przeszkadza wyłonienie najlepszych Polaków wśród Polaków? Skąd taki opór wśród  Silesia Winter Swimming (czyli organizatorów MP)? Te dyskusje toczą się od ponad 5 lat i jedyny argument, który słyszę corocznie to: „bo tak ustaliliśmy”.
W tym roku doszło do kuriozalnej sytuacji – organizator zapraszał do udziału w Mistrzostwach Polski. A na miejscu okazało się, że to ponownie Otwarte Mistrzostwa Polski, i ponownie nie będzie dekoracji Polaków.
Dałem się nabrać? Aj… przecież jest regulamin… Panowie!!!

No dobrze, tyle o dyscyplinie i zawirowaniach, teraz konkretnie o zawodach 22.02.2020.

Po pierwsze, widać wyraźnie z roku na rok, że organizacja imprezy poprawia się.
1) To, co szczególnie ważne – zabezpieczenie pływaków na wodzie jest doskonałe – grupa ratownicza zasługuje na najwyższe noty.

2) Ogromny, ogrzewany namiot dla zawodników, sauna i balia z ciepłą wodą robią doskonałą robotę i zdecydowanie skracają czas portu do komfortu termicznego.
3) Zmiana ustawienia trasy z tzw „śledzia” na „kwadrat” to strzał w „10”. Pływanie po linii prostej z zawracaniem 20 razy (trasa 50m) to był prawdziwy hardcore, a podział na kilka serii z pływakami o bardzo różnym poziomie powodował w przeszłości sytuacje, gdzie znalezienie się w dobrej serii decydowało o być albo nie być, ponieważ w trakcie wyścigu czasami zdarzało się kilka dubli. Duble z kolei powodowały, że kibice byli mocno zdezorientowani, kto jest kim i kto z kim walczy. Pływanie „po kwadracie”, w lewą stronę czterech okrążeń poprawiło zdecydowanie jakość ścigania się oraz uatrakcyjniło imprezę z punktu widzenia kibica.
4) Brawo za pomiar elektroniczny. W obecnych czasach to jedyne sensowne rozwiązanie, dające niepodważalne wyniki i to praktycznie od razu. Jedyne czego wg mnie zabrakło, to publikacji wyników w internecie bezpośrednio po wyścigach, co w dobie wszechobecnego internetu wydaje się oczywiste. Ale to drobna sprawa.

Coś można zrobić lepiej?
Poruszę sprawę rozstawienia boi – czyli delikatnego opóźnienia zawodów. Silny wiatr sprawił psikusa organizatorom i okazało się, że są problemy z ustawieniem trasy. Czekaliśmy właściwie do ostatniej chwili, a ostatecznie okazało się, że trasa wyraźnie była niedoszacowana. Co widać po czasach oraz elektronice. Rozumiem i przyjmuję tłumaczenia organizatorów. Pytanie brzmi – jak takiej sytuacji uniknąć w przyszłości? Chcemy ścigać się na dystansie 1km i oczywiście zdajemy sobie sprawę, że Open Water to nie apteka. Błędy na poziomie kilku, kilkunastu metrów są ogólnie akceptowalne. Niestety, według mnie, zabrakło ponad 200m. 200 m w zimnej wodzie to dla zaawansowanych pływaków prawie 3 minuty. 3 minuty dłużej w wodzie o temp. 4 stopnie robi różnicę. Sporą.
Pytanie, jak uniknąć takiej sytuacji w przyszłości? Oczywiście wiem, że w przyszłym roku odbędą się Mistrzostwa Świata i trzeba zbudować basen, ale co w takim razie za dwa lata?

Więc kto został Mistrzem Polski?
Po pierwsze, chcę pogratulować wszystkim zawodnikom. I tym, którzy mnie wyprzedzili i tym, których mi udało się wyprzedzić. Każdy uczestnik jest ważny i każdy ma ogromny wkład w to, że ostatecznie Mistrz jest tylko jeden.
Tak, mamy nowego Mistrza PolskiPiotr Konopacki z Olsztyna zrobił doskonałą pracę. Gratulacje!
Walka o podium wśród Polaków ważyła się do ostatniej chwili. Dość powiedzieć, że ostatecznie zająłem 4 miejsce (wśród Polaków), przegrywając pudło o 4 sekundy z Tomaszem Lutkowskim (Poznań), 2 miejsce o 22s. z Krzyśkiem Kubiakiem (Poznań). Z Piotrem Konopackim nie było szans nawiązać walki (płynął we wcześniejszej serii) Szacun!
Piąte miejsce z czasem gorszym o ode mnie tylko o 15 s. dopłyną Grzegorz Mówiński (Olsztyn).
O Czechach nie piszę, bo to Mistrzostwa Polski. Niemniej Czesi stawiają bardzo wysoko poprzeczkę. Wystarczy dodać, że Mistrzem Polski został Czech. (Otwartym Mistrzem Polski?)
Panie jak zwykle, także ustawiły poprzeczkę bardzo wysoko! Mistrzynią Polski została Tatiana Korona (Warszawa).

Na koniec moje osobiste wrażenia z wyścigu.
Jak już pisałem wcześniej, pływanie po kwadracie i to w lewą stronę to moje ulubione ustawienie. Najlepiej mi się nawiguje, kontroluje rywali, zarządza energią.
Jadąc na Mistrzostwa miałem jeden cel – zdobyć prawo do udziału w Mistrzostwach Świata, które odbędą się w przyszłym roku. (Warunki formalne stawiane przez IISA o których pisałem wcześniej). Czyli głównym celem było ukończenie zawodów. Niby proste, ale… nigdy nic nie jest pewne, dopóki się nie wydarzy. Tym bardziej, że jestem po bardzo poważnym, jesiennym roztrenowaniu (aż 4 miesiące) i dopiero zacząłem budować formę na przyszły sezon.
Samo przepłynięcie 1 km w zimnej wodzie z perspektywy dzisiejszego dnia nie wydaje się dla mnie osobistym wielkim wyzwaniem, ale… Pływanie lodowe to przede wszystkim stan umysłu. Ile razy przegrywałem w głowie, ile razy wygrywałem mobilizując się… wiem tylko ja. Sama decyzja i kliknięcie oraz rejestracja na zawody już nie była oczywista. Każde adaptacyjne wejście do wody w jeziorze to walka. Podróż i stres przedstartowy. Dopiero, gdy na godzinę przed startem uświadomiłem sobie, że wszystko organizacyjnie dopiąłem na ostatni guzik, poczułem wewnętrzny spokój. Poczułem miejsce, poczułem ciało, wiatr i słońce na twarzy.
Bez wahania wszedłem do wody i po sygnale startowym po prostu zacząłem spokojnie płynąć realizując konsekwentnie przedstartowe założenia. Chyba pierwszy raz, pomimo walki ramię w ramię na każdej boi, przysłowiowej pralki, ścisku i ciśnienia miałem czas aby kontemplować rejs. Czułem dokładnie efekt centralizacji układu krążenia, wręcz różne warstwy temperatury i elastyczności mojego ciała. Czułem jak odcina mi powolutku palce stóp i rąk. Cieszyłem się z pokonania kolejnych okrążeń, z bycia w Katowicach, wśród ludzi podzielających tę samą pasję, robiąc to co się tak kocha. Wieloletnie doświadczenie, wiara we własne umiejętności, automatyzacja robiła swoje. I chociaż zabrakło prędkości na trasie, mocy na finiszu, to był to jeden z najprzyjemniejszych i najbardziej świadomych startów w mojej lodowej historii.
Dziękuję wszystkim przyjaciołom i znajomym za ciepłe słowa wsparcia. Kibicom, tym nad wodą i tym przed ekranami za kwanty energii niezbędnej do robienia „takich dziwnych rzeczy”. Rodzinie za akceptację czegoś, czego nie da rady rozumem ogarnąć. Rywalom za czystą, sportową rywalizację. Organizatorom za zaangażowanie i pracę na rzecz IDEI.
Do zobaczenia na wodnym szlaku.
Marcin Trudnowski

P.s.1
Link do pełnych wyników Mistrzostw Polski w pływaniu lodowym 2020 Katowice: kliknij
P.s.2

Przykładowa propozycja oznakowania trasy – rozwiązania na przyszłość: 3 duże płyty chodnikowe z wwierconymi hakami ustawiane dzień wcześniej. Trasa po kwadracie, więc czarty róg nawrotowy tworzy platforma pomiarowa. Płyty ze sznurami gotowymi do przywiązania boi, zaznaczone na noc zwykłą plastykową butelką pet (nikt w nocy nie ukradnie boi z wody). Rano łódź podpływa do zaznaczonych punktów i w ciągu minuty przepina boję (karabińczyk/karabinek). Koszt minimalny. Skuteczność 100%. Wizerunek dobrego organizatora… bezcenny.
P.s. 3

W sferze marzeń: gdyby pojawiła się relacja live video online w przyszłości… 
P.s.4
Jeśli zastanawiasz się czemu uzurpuję sobie prawo do pisania opinii na tematy związane ze sportami wodnymi, zerknij proszę tu: kliknij i tu: kliknij i jeszcze tu: kliknij aby dowiedzieć się więcej o autorze;-)