Docieramy do pensjonatu w sobotnie popołudnie. Po zakwaterowaniu w pokojach zapraszam na spotkanie, w trakcie którego mamy okazję poznać się bliżej i ustalić plan tygodnia. Omawiamy zasady bezpieczeństwa i komunikację w czasie wyjazdu, a także ustalamy wachty kambuzowe i menu (jak na dobrym rejsie;). W trakcie wyprawy, dzięki podziałowi na wachty każdemu przypadają tylko 2 dyżury. Jeden dyżur obejmuje przygotowanie śniadania i obiadokolacji. Rozpoczynamy szusy w niedzielę a kończymy w piątek (6 dni jazdy na nartach lub desce).
Ważne! Decyzję o wyborze stacji narciarskiej, na której jeździmy danego dnia podejmuję przede wszystkim na podstawie prognozy pogody. Bogactwo stacji w regionach do których się wybieramy pozwala szusować właściwie każdego dnia niezależnie od pogody!
Staramy się być w miarę wcześnie na stoku (08:30-09:30), a narciarskie popisy poprzedzamy obowiązkową i zbawienną dla naszych kolan rozgrzewką. Jeśli poziom umiejętności narciarskich w grupie jest zróżnicowany, dzielimy się na 2 ekipy o różnym stopniu zaawansowania, po czym 2 godziny pracujemy nad techniką (chętni). Później szusujemy dowolnie, często całą grupą wybieramy jakiś kierunek i fruwamy (jak Lindsey Vonn czy Alberto “Bomba” Tomba;-). Oczywiście zdarzają nam się cudowne przerwy kanapowe ze spektakularnymi knajpowymi widokami;-) a każdy ma prawo do indywidualnego wyboru tras dla siebie. Organizator też człowiek i ma niekiedy nieodpartą potrzebę na off-ową jazdę poza trasami;-)
Zjeżdżamy do busa po ostatnim możliwym wjeździe kolejką. Oczywiście nie ma przymusu – można wrócić wcześniej (skibusy), ale proszę wtedy o skuteczne poinformowanie mnie o tym. Po powrocie do apartamentów pozwalamy wachcie kambuzowej zadbać o nasze podniebienia:-) Wieczory możemy spędzać różnorako – od wałęsania knajpowego poprzez dyskusyjny klub filmowy (zabieram projektor), do saunowego nagrzewania strudzonych ciał.
W drogę powrotną ruszamy bardzo wcześnie w sobotę (5-6 rano) aby uniknąć korków… Różnie z tymi korkami bywa, czasami 15 minut ociągania się w apartamentach robi wieelką różnicę na trasie…