Wspominki z wyprawy żeglarskiej na morze Jońskie 2015.09.27-10.06
autor: Joanna Brzustowska
porejsowa galeria – kliknij
Mocno zapaliłam się do pomysłu rejsu, gdy kolega zaczął mnie namawiać. Właściwie nie musiał długo namawiać, bo wiadomo – morze, słońce, plaża, wiatr, przygoda, szpan… kto by się wahał?
Zagadnęłam męża i zdecydowane, zapłacone. Jedziemy!!
Jednak im bliżej wyjazdu, tym bardziej zaczynałam się łamać, no bo właściwie to ja nigdy nie pływałam, czy mam chorobę morską nie wiedziałam, czy w ogóle jest co robić w zamknięciu na tej małej łupince (czy będzie taka mała czy może większa)?, no i co to jest ten sztormiak??
Wiele pytań, żadnych odpowiedzi. Przed samym wyjazdem skłonna byłam już oddać ten rejs komukolwiek za darmoJ. Byle zostać na lądzie i pozbyć się kłopotuJ.
Sprawdziła się tutaj jednak stara zasada – im bardziej nie chcesz jechać, tym fajniej będzie!
Z dużą nieśmiałością, a początkowo i wzruszeniem stąpałam po pięknym granatowo – białym jachcie, podziwiałam zmyślne kryjówki i mocowania, co by ruchome części dobrze „zasztauować”, poznawałam dzioby, rufy, bomy, cumy, halsy, kabestany, knagi i moje ulubione szekle…
Przytrafiła się nam świetna różnorodna pogoda – było słońce + „smażing /plażing”, był i wiatr + „żagling”, były burze + emocje (przynajmniej rzeczony sztormiak było szansę wykorzystać). A do tego woda (28 stopni J) w moim ulubionym odcieniu granatu z domieszką turkusu i błękitu, na tle białych skał. Poza tym nurkowanie, jaskinie, wyspy, zieleń, delfiny (tak, tak!!). Jednym słowem: O – sza – ła – mia – ją – co!
No i nie wiedziałam, że na łodzi da się całkiem dobrze gotować i spożywać – a to już duża zasługa załogi – smakoszy i zapalonych wędkarzy. Choć sama nie łowię, z przyjemnością oglądałam połowy srebrzysto – niebieskich makreli, a nawet mureny! No działo się, działo!! Posiłki „nierybne” także zaskakujące, pięknie podane, pyszne. Po takich posiłkach nawet zmywanie pod pokładem wydawało się przyjemne i twórcze (choć wiązało się nieco z choroba morską J).
Świetnie, że na tym pierwszym rejsie miałam przyjemność obcować z ciekawymi, znającymi tysiące opowieści i lubiącymi się śmiać ludźmi. Jakbyśmy się znali lata całe, a przecież byliśmy sobie prawie obcy.
A cały rejs pod czujnym okiem charyzmatycznego i pełnego pasji kapitana Marcina!
Kapitanie – dziękuję za cierpliwe lekcje wiązania węzłów oraz inne tematyczne porady, wytyczne i przemiłe towarzystwo J.
Warto było! J Polecam!
Joanna Brzustowska
Zobacz galerie z innych naszych rejsów: kliknij
Przeczytaj inne relacje uczestników naszych rejsów: kliknij
Dołącz do naszej załogi podczas następnego rejsu ! Oto nasze żeglarskie plany – kliknij